poniedziałek, 10 grudnia 2018

Monopolizowanie współczucia, czyli egoizm płciowy

Trwa właśnie akcja "16 dni przeciwko przemocy wobec kobiet". Zorganizowano ją dla upamiętnienia ofiar masakry w Montrealu. 6 grudnia 1989 Marc Lépine wtargnął do École polytechnique de Montréal, gdzie krzycząc że "nienawidzi feministek" postrzelił 28 osób (w tym 4 mężczyzn) a nastepnie popełnił samobójstwo. W ataku zginęło 14 osób (same kobiety).

 Nie sposób znaleźć jakiegokolwiek powiązania Marca Lépine z ruchami na rzecz praw mężczyzn. Mimo to, zdarzenie jest wykorzystywane do przedstawiania w złym świetle całości Men's Rights Activism, na zasadzie rozciągania ekstremy na całość. Podobnie, jak namiętnie wspominani są przy okazji MRA nie mający z tym ruchem nic wspólnego incele.

Ale ja nie o tym miałem pisać. W sumie to nic bym nie miał do tych 16 dni. OK, niech sobie upamiętniają ofiary, niech walczą z przemocą wykorzystując ten godny potępienia akt jako przestrogę. Niech nawet będzie to dedykowane przemocy wobec kobiet. Ale pod warunkiem, że będą również podobne akcje, dedykowane przemocy wobec mężczyzn. Ostatnio trafiłem na artykuł we "Wprost": https://www.wprost.pl/zycie/10032129/Co-20-kobieta-w-Unii-Europejskiej-zostala-zgwalcona-KE-opublikowala-miazdzace-dane.html. Problem polega na tym, że obydwa badania, które przytoczono, dotyczyły wyłącznie przemocy wobec kobiet. Przemoc wobec mężczyzn w ogóle nie była nimi objęta. Nie pytano o nią. Jest dla Komisji Europejskiej DOMYŚLNIE NIEISTOTNA.

Zróbcie, drodzy czytelnicy, eksperyment. Spytajcie najpopularniejszej wyszukiwarki, wpisując odpowiednio frazy: "przeciwko przemocy wobec kobiet" a nastęnie "przeciwko przemocy wobec mężczyzn". Ta pierwsza daje 42 300 wyników. Druga 39.

Nawet gdyby wierzyć statystykom Niebieskich Kart, według których 90% sprawców przemocy to mężczyźni, to proporcjonalnie zapytanie o przemoc wobec mężczyzn powinno zwracać 4230 wyników. Zwraca PONAD STO RAZY MNIEJ, a miejmy na uwadze, że statystyki Niebieskich Kart przemoc wobec mężczyzn znacznie zaniżają. Według badania przeprowadzonego na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości https://ms.gov.pl/pl/probacja/2014/download,2782,3.html, mężczyźni wśród ofiar przemocy stanowią 39%!!! Zatem wyników powinno być - proporcjonalnie - 16 497. CZTERYSTA DWADZIEŚCIA TRZY RAZY więcej, niż jest faktycznie.

Podobnie z obrazkami. Wpiszmy w wyszukiwarce "przemoc domowa" i zerknijmy w zakładkę "grafika". Na 150 pierwszych wyników 147 przedstawia przemoc wobec kobiet. Przemoc wobec mężczyzn jedynie 3. A powinno - odpowiednio  15, gdyby przyjąć statystki NK, lub 58 - proporcjonalnie do cytowanego wyżej badania.

Chodzi o wypracowanie skojarzenia: przemoc ma się domyślnie kojarzyć z mężczyzną. Taki ma być obraz, i dlatego tak zajadła jest walka o niedopuszczenie do świadomości społecznej problemu przemocy wobec mężczyzn. A także - efekt uboczny - problemu przemocy kobiet wobec innych kobiet.

Spełnia to wszelkie przesłanki by zostać uznane za DYSKRYMINACJĘ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ. W której spory udział ma, jak na ironię, osoba zajmujaca stanowisko Zastępcy Rzecznika Praw Obywatelskich do spraw Równego Traktowania, pani dr Sylwia Spurek.

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Rzecznik Praw Obywatelskich nie ma badań o w 90% męskiej winie za przemoc...

... odpowiada nie na temat na mój wniosek o udostepnienie informacji publicznej, a na dodatek kłamie, jakobym w swoim wniosku przedstawiał jakieś dziwne tezy, zgodne z feministycznym światopoglądem. Ale po kolei. Oto mój wniosek.









A to odpowiedź:





No to ja się ponownie pytam: jaki jest powód wykluczenia mężczyzn, bo nawet gdyby wierzyć w te bzdury o w 90% męskiej winie za przemoc, to na 9 akcji poświęconych przemocy wobec kobiet powinna przypadać jedna poświęcona przemocy wobec mężczyzn. A nie ma takich w ogóle.
Proszę mi też pokazać, gdzie w moim wniosku  podnosiłem tezę o warunkowanej kulturowo skłonności do przemocy, wynikającej jakoby z traktowania kobiet jako istoty niższe, i na jakiej podstawie przypisuje mi się posiadanie i głoszenie takich poglądów? 

Rzecznik Praw Obywatelskich nie podał żadnego badania na potwierdzenie swoich tez, jakoby "statystyki policyjne i badania" mówiły o w 90% męskiej winie za przemoc. Po prostu nie jest w stanie takich badań pokazać, bo ich nie ma.  Zamiast tego usunął ze swojej strony obrazek o takiej treści.

Być może uda sie zadać te i podobne pytania z trybuny sejmowej w formie interpelacji - sprawą interesuje się Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, Paweł Skutecki.


piątek, 30 listopada 2018

Przy okazji grillowania Dzielnego Taty przepchnijmy dokręcenie śruby mężczyznom...

Fakty są takie. Tomasz M. miał ograniczone prawo do kontaktów z synem. Prawa do dziecka miał ograniczone m.in. z powodu porwań rodzicielskich, jakich się dopuścił. Kontakty musiały odbywać się w obecności kuratora sądowego. Matka chłopca twierdzi, że Tomasz M. był niezrównoważony i już wcześniej groził zrobieniem krzywdy sobie i dziecku. W niedzielę 25 listopada 2018 odbyło się jedno z takich widzeń, w sali zabaw w warszawskiej dzielnicy Bemowo. W jego trakcie Tomasz M. poprosił o możliwość wyjścia z synem do toalety. Znaleziono ich nieprzytomnych. Tomasz M. zmarł na miejscu, jego syn dzień później. Prawdopodobnie obydwaj zginęli w wyniku otrucia. Tyle tak naprawdę wiemy.

Spodziewałem się, że ta sprawa będzie wykorzystana do ataku na prawa mężczyzn, do jeszcze większego ograniczenia tej i tak małej przestrzeni, którą nam jeszcze zostawiono. Nie spodziewałem się natomiast, że stowarzyszenie Dzielny Tata aż tak ułatwi zadanie wrogiej męskości części feministek.

Spójrzmy na to, co stowarzyszenie publikowało. Relatywizowanie mordowania dziecka porównaniem do aborcji. Czyli płachta na byka. Ja temat aborcji ruszam jedynie w kontekście praw reprodukcyjnych mężczyzn (a w zasadzie ich braku), czasem podnosząc postulat "aborcji papierowej" (możliwości prawnego zrzeczenia się praw i obowiązków wobec dziecka przez mężczyznę, jako równoważącego prawo kobiety do aborcji z przyczyn niemedycznych). Wysuwanie podejrzeń o udział osób trzecich, co miałby uprawdopodobniać fakt, że ojciec zmarł pierwszy. Nie jest to niemożliwe, choć moim zdaniem prawdopodobieństwo takiego wielopiętrowego spisku jest pomijalnie małe. Mimo to uważam, że policja i prokuratura powinny sprawdzić również ten wątek.
Dalej. Bicie po oczach ludzi kompletnie nieprzygotowanych na przyjęcie takich tez skondensowaną formą zarzutów pod adresem kobiet. W jakiejś części prawdziwych, ale niezgodnych z wpojonymi przez wychowanie i mainstream tez na temat kobiet, które w powszechnym odczuciu nie mają jako cech dominujących "wredności" i "harpiowatości", "choć oczywiście zdarzaja się z rzadka i takie". Za najgorszy w tym wszystkim błąd uważam przyjęcie narracji o wojnie płci. Ja zawsze podkreślam, że nie walczę "z" - a już brońcie w co tam kto wierzy z kobietami! Walczę "O". Nigdy "z". O prawa mężczyzn, nie "z kobietami". Ani nawet nie "z feministkami", nawet tymi, które nienawidzą MRA z całej duszy. One po prostu stoją na drodze, ale nie są same w sobie celem. Post o "50% genów wroga" kwalifikuje się moim zdaniem do przebadania autora przez psychiatrę (o ile taki post był, ale jestem skłonny w to uwierzyć).

Nawet w przypadku, gdyby Dzielny Tata faktycznie był przekonany o spisku, seryjnym samobójcy, whatever, są jedynie trzy scenariusze. Albo załatwiamy sprawę takimi samymi metodami jak przeciwnik (bardzo nie polecam), albo zbieramy dowody i idziemy do prokuratury, albo siedzimy cicho. Siedzimy cicho do momentu, aż możemy wybrać którąś z dwóch innych opcji. Dzielny tata wybrał opcję czwartą: wystawienie się na odstrzał.

Że to stowarzyszenie jest już na straty, to pół biedy. Gorzej, że przy okazji oberwał cały ruch. Uruchomiły sie dyżurne feminazistki, lansując tezy o "walce o "prawa mężczyzn" w tym prawo do przemocy wobec kobiet" (tego nigdzie nie znalazłem, nawet u Dzielnego Taty), wyśmiewając postulaty równościowe służące poprawie sytuacji mężczyzn i zrównaniu naszych praw z kobietami. Dołożono standardowe klamstwo o "w 90% męskiej płci przemocy", kilka łzawych historii o bitych kobietach, dyżurny obrazek mężczyzny z pasem i płaczącej, zasłaniającej twarz kobiety. I w takiej scenerii przystapiono do ataku na całe MRA, rozciągając ekstremalny przykład na całość ruchu. TOK FM usiłuje nawet na tym zarobić, domagając sie 10 zł za wysłuchanie podcastu o "mężczyznach nienawidzących kobiet, czyli polskiej manosferze".

Cóż, przetrwamy ten atak. Może nawet w dłuższej perspektywie wyjdzie nam na dobre, gdy stery polskiego MRA przejmą ludzie mający nieco więcej pojęcia o mechanizmach psychologii społecznej i polityce, niż totalni amatorzy z Dzielnego Taty.

wtorek, 7 sierpnia 2018

Niewiedza czy manipulacja? Raczej manipulacja.

Na festiwalu Pol'and'Rock podczas relacji na żywo dla TVN młody chłopak znienacka skradł całusa reporterce tej stacji. Natychmiast zareagowała Zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich do spraw Równości, pani Sylwia Spurek, przedstawiając zajście jako przejaw molestowania seksualnego. Niestety, ci okropni internauci napadli na tę szlachetną, broniącą kobiecej czci damę, która przecież niczego złego nie napisała, a nawet jakby wręcz przeciwnie. No skąd się tacy ludzie biorą i jak tak można.

Taki przekaz poszedł w świat między innymi na stronach portali gazeta.pl, fakt.pl, wp.pl czy radiozet.pl. Tyle tylko, że jest on zmanipulowany. Pominięto zarówno kontekst zdarzenia, jak i wcześniejsze wypowiedzi i zachowania autorki tweeta o "molestowaniu".

Zacznijmy od kontekstu. Pol'and'Rock to impreza, na której niejako z definicji "wolno więcej", o czym uczestnikom wiadomo. Oczywiście, nie znaczy to, że wolno molestować czy gwałcić. Ale spontaniczny całus w policzek mieści się w tym miejscu i czasie w kategorii kulturowego wyjątku od ogólnej reguły. Teza, jakoby ów całus w policzek był "molestowaniem seksualnym" nie wytrzymuje zderzenia z faktami. Najprawdopodobniej chodziło o zaistnienie w telewizji i to bardziej obecność kamery się liczyła, ewentualnie był to przejaw spontanicznej radości, może sympatii do tej dziennikarki. Albo jedno drugie i trzecie naraz. W każdym razie, ja żadnego podtekstu seksualnego w zdarzeniu nie widzę. Co istotniejsze, nie widzi go też obcałowana reporterka, Małgorzata Mielcarek. Zacytuję ją: "Dziwni mnie, że sprawa jest tak szeroko komentowana. Wydaje mi się, że wystarczyło na samym początku zapytać osobę zainteresowaną o wagę tego zdarzenia. Przede wszystkim mnie, bo – jak rozumiem – przedstawia się mnie jako pokrzywdzoną – tak to odebrałam z postu pani rzecznik. A powtórzę: nie sądzę, by akurat ta konkretna sytuacja była tego warta" i dalej " Pol'and'Rock Festival to wyjątkowa impreza, szczególna. Gromadzą się na niej tysiące osób z całego kraju – z różnych środowisk, z różnymi doświadczeniami. Siłą rzeczy panują tu też różne emocje i nie wiem, co akurat kierowało tym konkretnym mężczyzną. Chcę wierzyć i wierzę, że to nic negatywnego, bo to miejsce jest wypełnione dobrymi emocjami i chciałabym, żeby tak zostało".

Zatem wypowiedź pani Sylwii Spurek oceniam jako próbę nadinterpretowania faktów na użytek ideologicznej narracji - osoba której rzeczniczka rzekomo broni wcale nie chce być broniona.

To jedna sprawa. Jest i druga, mianowicie ocena działaności pani Sylwii na stanowisku zastępcy RPO do spraw Równości. A ta jest miażdżąco zła. Pani doktor Sylwia Spurek znajduje się w sytuacji ewidentnego konfliktu interesów. Ma za zadanie pilnować równości, a przez ponad połowę kadencji nie podjęła żadnego działania na rzecz praw mężczyzn, zapobiegania dyskryminacji mężczyzn lub jej likwidacji czy chociaż ograniczenia tam, gdzie występuje. Na swoich profilach w mediach społecznościowych oraz w swoich postach i tweetach używa hasztagu "trzymamstronekobiet" - co samo w sobie jest sprzeczne z ideą równości. Wsparła dyskryminującą mężczyzn inicjatywę, w której jedynie kobiety moga korzystać z grantów na rozpoczęcie działalności gospodarczej. W wywiadzie dla portalu onet.pl dopuściła się szerzenia seksistowskich i mizoandrycznych kłamstw o "męskiej płci przemocy", sprzecznych z wiedzą naukową. W ten sposób zanegowała cierpienia nie tylko mężczyzn - ofiar przemocy kobiet, ale również kobiet doświadczających przemocy ze strony matek, córek, partnerek (związki lesbijskie), koleżanek itp. Internauci wielokrotnie komentowali rażąco krzywdzące dla mężczyzn poczynania pani Sylwii. Spora część wpisów krytycznych pochodzi od osób znających opisywany problem. Nie jest więc tak, jak piszecie, że to mizogyni wspierają chamstwo i obcałowywanie przypadkowych kobiet gdy tylko jakiś mężczyzna ma na to ochotę. Zadziałał inny mechanizm: "ona sześcsetny raz zajmuje sie sprawami sześciorzędnej ważności, o ile dotyczą kobiet, a pierwszorzednej wagi męskie problemy leżą odłogiem".

Więc może byście teraz, mając już tę wiedzę, napisali uczciwy artykuł? W razie czego służę pomocą.


poniedziałek, 25 czerwca 2018

Projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy skuteczności egzekucji świadczeń alimentacyjnych (30 maja 2018 r.)

Wysłane przed chwilą do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej:

Szanowni Państwo,
Pozwolę sobie zabrać głos na temat projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy skuteczności egzekucji świadczeń alimentacyjnych, zachęcony do tego przez podsekretarza stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, pana Bartosza Marczuka. Będzie to głos z punktu widzenia polskiego ruchu na rzecz praw mężczyzn, który, aczkolwiek niesformalizowany, istnieje i rozwija się - póki co w mediach społecznościowych, jednakże istnieje także Fundacja Masculinum, która, mam nadzieję, również wypowie się w temacie.
Przede wszystkim, nie negując potrzeby poprawy ściągalności swiadczeń, uważam za błąd przyjętą hierarchię ważności zmian legislacyjnych. Priorytetem nie powinna być moim zdaniem poprawa ściągalności świadczeń, lecz zastąpienie alimentacji w jak najszerszym zakresie opieką naprzemienną nad dzieckiem. Pominięte zostały także inne problemy, mianowicie alienacja rodzicielska - utrudnianie bądź uniemożliwianie kontaktu z dzieckiem drugiemu rodzicowi, nierzadko niezgodnie z postanowieniem sądu; niewłaściwe wykorzystanie środków przez osobę sprawującą opiekę nad dzieckiem, czy też brak możliwości samodzielnego wniesienia o zaprzeczenie ojcostwa po upływie półrocznego terminu z jednej, a nieistnienie w systemie prawnym i brak możliwości wniesienia o stwierdzenie nabycia praw rodzicielskich w przypadku na przykład kochanka zamężnej kobiety z drugiej strony. Nierozwiązany pozostaje problem użycia męskiego nasienia bez zgody mężczyzny w celu zajścia w ciążę - ustawa nie przewiduje zwolnienia z obowiązków rodzicielskich czy alimentacyjnych w przypadku gwałtu na mężczyźnie lub niekonsensualnego użycia nasienia (np. wydobytego ze zużytej prezerwatywy). Takie przypadki mają miejsce a nie zostały ujęte w prawie.
Uzasadnienie zmian zawiera nieprawdziwe tezy: "Zobowiązanie rodziców wobec dziecka jest fundamentalne i nie ma możliwości zwolnienia ich z tego obowiązku." Kobieta ma taką możliwość, a nawet kilka możliwości. Może dokonać aborcji za granicą, np. w Republice Słowacji, czy też w Holandii, bez zgody partnera, uwalniając się od odpowiedzialności prawnej i finansowej za swoje potomstwo. Jeżeli jest niezamężna, może oddać dziecko do adopcji lub pozostawić w szpitalu bez zgody partnera, podobnie uwalniając się od wszelkich zobowiązań. W żadnym z tych przypadków nie ponosi kary. Mężczyzna nie ma takiej możliwości, w niektórych przypadkach również wówczas, gdy wie, że nie jest biologicznym ojcem. Mało tego: polskie prawo nie przewiduje możliwości dochodzenia roszczeń z tytułu sprawowania opieki i łożenia na nie swoje dziecko.Kolejny fałsz: "dłużnik alimentacyjny, nie płacąc alimentów, w gruncie rzeczy pozbawia własne dziecko perspektyw" - niekoniecznie własne.
Projekt zmian nie przewiduje likwidacji patologii w postaci orzekania wysokości alimentów na podstawie nie osiąganych dochodów, lecz "dochodu, jaki mogłaby osiągnąć osoba zobowiązana", pozostawiając ocenę tegoż domniemanego dochodu niczym nieograniczoną i nieuregulowaną. Znane mi są przypadki, gdy w przypadku rodzica zobowiązanego do alimentacji a przebywającego za granicą sąd orzekał wysokość alimentów z całkowitym pominięciem wyższych niż w Polsce kosztów utrzymania, w tym wynajmu mieszkania bądź domu.
Wszystkie te problemy zostały całkowicie pominięte.
Cóż zatem mamy w projekcie zmian? Mamy rozszerzenie uprawnień komorników, pseudouprzywilejowanie dłużników alimentacyjnych przy robotach publicznych oraz zamach na diety. Dodatkowo proponowane jest uderzenie w pracodawców, zatrudniających bezumownie. W zasadzie jedyną zmianą nie budzącą watpliwości jest podniesienie kryterium dochodowego, związane z inflacją.
Co do zasady, z aktywizacją zawodową jako sposobem na rozwiązanie problemu niealimentacji można sie zgodzić, natomiast nie rozumiem, dlaczego zakłada się, że lekarz, inżynier czy informatyk ma kopać łopatą ziemię pod autostrady? Dlaczego akurat diety - wystepujące wszak wcale nie często, i niewielkie - miałyby być sposobem na niealimetację? W porównaniu z innymi dochodami to w najlepszym razie rząd wielkości 1-2%. Nie widzę też sensu różnicowania kar dla przedsiębiorców w zależności od tego, czy bezumowne zatrudnienie dotyczy osoby zobowiązanej do alimentacji czy też nie. Pracodawcy nie dysponują narzędziami pozwalającymi sprawdzić istnienie obowiązku alimentacyjnego i karanie ich za coś, o czym nie mieli jak powziąć wiedzy, jest nielogiczne i niekonstytucyjne.
Podsumowując, projekt zmian w ustawie oceniam negatywnie i rekomenduję jego odrzucenie w całości.
Maciej Wójcik

niedziela, 17 czerwca 2018

Obszary dyskryminacji mężczyzn

Obszarów nierówności jest sporo. Może po kolei:
1. Wyrównanie wieku emerytalnego tak, by obydwie płcie korzystały z emerytury jednakowo długo. Kobiety żyją dłużej a przechodza na emeryturę wcześniej. Korzystają z niej ponad 2 razy dłużej niż mężczyźni.
2. Zniesienie półrocznego terminu na zaprzeczenie ojcostwa. Po jego upływie mężczyzna nie może samodzielnie wnieść sprawy o zaprzeczenie ojcostwa i musi na dziecko łożyć, również wówczas gdy wie, że dziecko nie jest jego.
3. Obligatoryjne dopuszczenie jako rozstrzygającego dowodu z testów DNA. Obecnie sądy często odrzucają wyniki badań zleconych prywatnie i nie istnieją mechanizmy prawne by zmusić rodzica do udostępnienia DNA dziecka.
4.  Wprowadzenie jako rozstrzygnięcia domyślnego w przypadku rozstania rodziców opieki naprzemiennej nad dzieckiem.
5. Wprowadzenie odpowiedzialności karnej, i to bezwzględnego więzienia, za fałszywe oskarżenie o gwałt, molestowanie czy pedofilię (ulubione narzędzie zemsty na byłym partnerze).
6.  Wprowadzenie wygodnych środków prawnych umożliwiających uzyskanie praw rodzicielskich przez biologicznego ojca nie będącego małżonkiem matki dziecka. Obecnie kochanek zamężnej kobiety nie może samodzielnie wnieść o przyznanie praw rodzicielskich.
7. Defeminizacja sądów rodzinnych.
8.  Wprowadzenie odszkodowań za pełnienie obowiązków rodzicielskich i łożenie środków na dziecko, gdy wyjdzie na jaw, że mężczyzna nie jest biologicznym ojcem.
9. Wprowadzenie kar, w tym finansowych, za utrudnianie lub uniemożliwianie kontaktu z dzieckiem
10. Wprowadzenie na równych prawach głosu ojca w przypadku aborcji - zakaz aborcji bez zgody ojca, chyba, że ciąża jest wynikiem przestępstwa albo zagraża życiu lub zdrowiu kobiety
11. Zapisanie w prawie, że mężczyzna będący ofiarą gwałtu nie jest zobowiązany do opieki ani alimentacji dziecka poczętego w wyniku gwałtu. Według obecnych przepisów jest zobowiązany. Jako gwałt na mężczyźnie należy też traktować niekonsensualne użycie nasienia, na przykład wydobytego ze zużytej przerwatywy, przypadki celowego uszkadzania prezerwatyw itp.
12. Dopisanie ojcostwa obok macierzyństwa jako dobra chronionego w Konstytucji RP
13. Zakaz orzekania jako środka prewencyjnego zakazu zbliżania się do własnego mieszkania/domu w przypadku oskarżenia przez partnera/partnerkę o przemoc, dopóki nie zostanie ono przynajmniej uprawdopodobnione. W zamian - szersza oferta schronisk (w tym schronisk dla mężczyzn), bezpłatnych w przypadku potwierdzenia sie oskarżeń a płatnych w razie wykrycia fałszywego oskarżenia.

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Czas na nowelizację Kodeksu Postępowania Cywilnego

Kodeks Postepowania Cywilnego zawarty jest w ustawie z 17 listopada 1964 roku. W momencie gdy go uchwalano, możliwe było wykluczenie ojcostwa na podsawie niezgodności grup krwi. Oczywiście nie we wszystkich przypadkach - gdy listonosz miał tę samą grupę co mąż, niestety nie dało się wykluczyć ojcostwa męża (no chyba, że dziecko było mulatem). Testy DNA pojawiły się w latach 70. i 80. XX wieku, a udoskonalono je w latach 90. ubiegłego stulecia do tego stopnia, że możemy już mówić o pewności co do ojcostwa (lub jego braku).

Ustawa była od momentu uchwalenia wielokrotnie nowelizowana. Ostatni raz w kwietniu 2018 roku. Nadal jednak jedyny środek dowodowy odnośnie ojcostwa, który jest w niej wymieniony, to grupowe badanie krwi, wymienione w artykułach 305-307. Przyjrzyjmy im się bliżej.

Przepisy KPC przewidują pobranie próbek krwi przez biegłego sądowego. Z kolei art. 306 stanowi, że wymagana jest zgoda osoby, której krew ma zostać pobrana, lub jej przedstawiciela ustawowego w przypadku nieletniego lub ubezwłasnowolnionego. Samo badanie ma przeprowadzić "instytut, o którym mowa w art. 290" Cóż, w tekście jednolitym mamy... dwa artykuły 290 (!). W pierwszym z nich jest mowa o "odpowiednim instytucie naukowym lub naukowo-badawczym". Nie chce mi się szukać definicji prawnej "odpowiedności instytutu"...

Nie wiem dlaczego pobrania krwi ma dokonać biegły sądowy - widziałbym tu raczej pielęgniarkę, a przy pobraniu, jeśli Sąd chce mieć 100% pewności czy pobrano materiał od właściwych osób, biegły mógłby być świadkiem.

Nie wiedzieć czemu, mimo, że testy DNA są powszechnie dostępne i coraz tańsze, ustawodawcy co najmniej nie dopisali ich do KPC. Moim zdaniem powinni zastąpić archaiczne przepisy o grupowym badaniu krwi, wstawiając w to miejsce badania DNA.

Innym oczywistym postulatem jest brak wymogu zgody na nieinwazyjne pobranie materiału DNA od dziecka - każde inne rozwiązanie pozbawia de facto mężczyznę prawa do poznania prawdy. Przy obecnej technice wystarczy ślina czy włos, nie potrzeba krwi.

Tak więc, postulat brzmi: znowelizować Kodeks Postepowania Cywilnego, zastępując archaiczne "grupowe badanie krwi" nowoczesnymi "testami DNA na ojcostwo" i likwidując wymóg zgody na nieinwazyjne pobranie materialu genetycznego od dziecka.