Fakty są takie. Tomasz M. miał ograniczone prawo do kontaktów z synem. Prawa do dziecka miał ograniczone m.in. z powodu porwań rodzicielskich, jakich się dopuścił. Kontakty musiały odbywać się w obecności kuratora sądowego. Matka chłopca twierdzi, że Tomasz M. był niezrównoważony i już wcześniej groził zrobieniem krzywdy sobie i dziecku. W niedzielę 25 listopada 2018 odbyło się jedno z takich widzeń, w sali zabaw w warszawskiej dzielnicy Bemowo. W jego trakcie Tomasz M. poprosił o możliwość wyjścia z synem do toalety. Znaleziono ich nieprzytomnych. Tomasz M. zmarł na miejscu, jego syn dzień później. Prawdopodobnie obydwaj zginęli w wyniku otrucia. Tyle tak naprawdę wiemy.
Spodziewałem się, że ta sprawa będzie wykorzystana do ataku na prawa mężczyzn, do jeszcze większego ograniczenia tej i tak małej przestrzeni, którą nam jeszcze zostawiono. Nie spodziewałem się natomiast, że stowarzyszenie Dzielny Tata aż tak ułatwi zadanie wrogiej męskości części feministek.
Spójrzmy na to, co stowarzyszenie publikowało. Relatywizowanie mordowania dziecka porównaniem do aborcji. Czyli płachta na byka. Ja temat aborcji ruszam jedynie w kontekście praw reprodukcyjnych mężczyzn (a w zasadzie ich braku), czasem podnosząc postulat "aborcji papierowej" (możliwości prawnego zrzeczenia się praw i obowiązków wobec dziecka przez mężczyznę, jako równoważącego prawo kobiety do aborcji z przyczyn niemedycznych). Wysuwanie podejrzeń o udział osób trzecich, co miałby uprawdopodobniać fakt, że ojciec zmarł pierwszy. Nie jest to niemożliwe, choć moim zdaniem prawdopodobieństwo takiego wielopiętrowego spisku jest pomijalnie małe. Mimo to uważam, że policja i prokuratura powinny sprawdzić również ten wątek.
Dalej. Bicie po oczach ludzi kompletnie nieprzygotowanych na przyjęcie takich tez skondensowaną formą zarzutów pod adresem kobiet. W jakiejś części prawdziwych, ale niezgodnych z wpojonymi przez wychowanie i mainstream tez na temat kobiet, które w powszechnym odczuciu nie mają jako cech dominujących "wredności" i "harpiowatości", "choć oczywiście zdarzaja się z rzadka i takie". Za najgorszy w tym wszystkim błąd uważam przyjęcie narracji o wojnie płci. Ja zawsze podkreślam, że nie walczę "z" - a już brońcie w co tam kto wierzy z kobietami! Walczę "O". Nigdy "z". O prawa mężczyzn, nie "z kobietami". Ani nawet nie "z feministkami", nawet tymi, które nienawidzą MRA z całej duszy. One po prostu stoją na drodze, ale nie są same w sobie celem. Post o "50% genów wroga" kwalifikuje się moim zdaniem do przebadania autora przez psychiatrę (o ile taki post był, ale jestem skłonny w to uwierzyć).
Nawet w przypadku, gdyby Dzielny Tata faktycznie był przekonany o spisku, seryjnym samobójcy, whatever, są jedynie trzy scenariusze. Albo załatwiamy sprawę takimi samymi metodami jak przeciwnik (bardzo nie polecam), albo zbieramy dowody i idziemy do prokuratury, albo siedzimy cicho. Siedzimy cicho do momentu, aż możemy wybrać którąś z dwóch innych opcji. Dzielny tata wybrał opcję czwartą: wystawienie się na odstrzał.
Że to stowarzyszenie jest już na straty, to pół biedy. Gorzej, że przy okazji oberwał cały ruch. Uruchomiły sie dyżurne feminazistki, lansując tezy o "walce o "prawa mężczyzn" w tym prawo do przemocy wobec kobiet" (tego nigdzie nie znalazłem, nawet u Dzielnego Taty), wyśmiewając postulaty równościowe służące poprawie sytuacji mężczyzn i zrównaniu naszych praw z kobietami. Dołożono standardowe klamstwo o "w 90% męskiej płci przemocy", kilka łzawych historii o bitych kobietach, dyżurny obrazek mężczyzny z pasem i płaczącej, zasłaniającej twarz kobiety. I w takiej scenerii przystapiono do ataku na całe MRA, rozciągając ekstremalny przykład na całość ruchu. TOK FM usiłuje nawet na tym zarobić, domagając sie 10 zł za wysłuchanie podcastu o "mężczyznach nienawidzących kobiet, czyli polskiej manosferze".
Cóż, przetrwamy ten atak. Może nawet w dłuższej perspektywie wyjdzie nam na dobre, gdy stery polskiego MRA przejmą ludzie mający nieco więcej pojęcia o mechanizmach psychologii społecznej i polityce, niż totalni amatorzy z Dzielnego Taty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz