wtorek, 29 maja 2018

Założyłem konto na Twitterze i... polubiłem tweety Barbary Nowackiej

Poszerzam swoją działaność. Założyłem konto na Twitterze - przepływ informacji jeszcze szybszy niż na Facebooku, ponadto bardzo szybko, jeśli uda sie "wstrzelić" z odpowiedzią komuś znanemu, można nałapać followersów. Zacząłem standardowo, od budowy newsfeeda. Więc czołowe postacie feminizmu, kluczowe ministerstwa i kluczowe postacie polskiego światka w tym serwisie.

Ja wiem, wiem: jestem tam po to, by bronić praw mężczyzn. Ale zobaczyłem coś takiego:
Nosz kur.., autyzm? Serio? No to śpieszę Pana zawiadomić, że autyzm polega na byciu wewnątrz własnego umysłu, na tym, że przez dłuższe okresy czasu do autystyka nie dociera co dzieje się w realnym świecie. Ponadto ludzie ze spektrum autyzmu mają też masę innych problemów. Na przykład nadwrażliwość sensoryczną  - "co ten kot tak głośno chodzi", płacz dziecka jest torturą, a problem z pójściem do dentysty nie polega na lęku przed bólem, którego odczuwanie autystycy na ogół mają obniżone, lecz na lęku przed odgłosem wiertła. Umieszczanie autyzmu w takim kontekście, obok bezczelności i arogancji, a także przenośnie rozumianej ślepoty, jest obraźliwe dla autystyków oraz razi ich bliskich. Bo nazwa niezawinionej inności jest używana jako obelga. A tak sie składa, że jestem rodzicem dziecka z takim problemem. Więc gdy zobaczyłem, że Barbara Nowacka wytknęła to Tomaszowi Lisowi, kliknąłem w serduszko przy jej tweecie.

Bo wiecie, można się w wielu kwestiach z nią nie zgadzać. Ale tu akurat ma rację.

poniedziałek, 21 maja 2018

Marek Kotoński i jego wirtualne imperium

Tym postem otwieram cykl recenzji. Będę opisywał wady i zalety stron/serwisów prowadzonych przez moich ideowych sprzymierzeńców - tych wszystkich, którzy zajmuja się tematyką praw mężczyzn.
Marek Kotoński to człowiek, wobec którego bardzo trudno zachować obojętność. Prowokuje i inspiruje, zachwyca i drażni, chciałoby się niekiedy go uściskać, a za chwilę ma się ochotę solidnie mu przywalić...

Pierwszy raz zapoznałem się z jego działalnością jakieś półtora roku temu. Zacząłem od publikowanych w serwisie YouTube nagrań dźwiękowych na kanale Radio Samiec. Tak, było tam sporo o dyskryminacji mężczyzn. Ale nie tylko. Było o podświadomości, ezoteryce, Bogu, Matrixie (w kilku znaczeniach, od dosłownego "Wszechświat jest symulacją" po przenośne, np. "Matrix związkowy"), Kościele katolickim, Żydach. Było też o samym Marku i o jego stalkerach, ale o tym później.

Wrażenia? Siłą Marka jest silny ale jednocześnie miły i lekko hipnotyczny głos (myślę, że bardzo się podoba kobietom), brak zacinania się, duża wiedza. W dziedzinie RedPill czyli wiedzy o relacjach międzyludzkich słucham go naprawdę uważnie. I uczę się od niego. To co ma oryginalnego to połączenie teorii RedPill z wiedzą na temat funkcjonowania podświadomości, to samo zresztą zrobił w kontekście ezoteryki/religii, ale to juz odrębny temat "out of scope" tutaj.

Wady? Przede wszystkim "tl;dl" ("too long, don't listen" - "za długie, nie słucham"). Audycje potrafią trwać grubo ponad godzinę, a jeśli usłyszysz na początku "dzisiaj będzie króciutko" to znaczy, że będzie długo.  Dużo wtrętów o sobie. Babole merytoryczne jeśli chodzi o znajomość historii, polityki itp. W zasadzie chyba brak audycji bez wzmianki o stalkerach, "doktorze S." (główny stalker) i "Fabii w gazie" (samochód, którym w/w stalker się chwalił). Nie neguję tego, że być może ma stalkera, zresztą, niektóre wpisy o których mówi sam widziałem. Ale słuchanie o tym po raz trzysetny jest to dla kogoś nie dotknietęgo osobiście problemem strasznie męczące.

Marek Kotoński twierdzi, że z winy stalkerów zgłaszających urojone naruszenia regulaminu kanał YT został usunięty. Audycje natomiast ocalały i zostały przeniesione na serwis Vimeo.

Poza kanałem w serwisie Vimeo związane z Markiem Kotońskim sa także: kanał YT "Radio Samiec2" i forum internetowe braciasamcy.pl.

Co do Forum także mam mieszane uczucia. Z jednej strony dużo wiedzy i pomocni ludzie. Z drugiej - tak trochę "kult wodza", gdzie najczęstsza rada jaką można przeczytać to "czytaj książki Marka", a każda krytyka Marka, nawet merytoryczna i zasadna, spotyka się z zarzutem braku wdzięczności i wypominaniem, że to Marek płaci za Forum. Trochę to według mnie słabe. Natomiast oddaję sprawiedliwość, że banów bez powodu nie ma, nawet dla krytyków.

Główna i zasadnicza wada wirtualnego imperium: niezbyt się to wszystko przekłada na działania w realnym świecie. Jeśli ktoś zwraca się z konkretnym problemem, to dowie się najprawdopodobniej, że nie ma możliwości weryfikacji a gdyby sie okazało, że to "wkręt" to Forum byłoby zagrożone likwidacją, bo wrogowie tylko na to czekają.

Podsumowując: polecam jako źródło wiedzy. Chrześcijanie, a zwłaszcza katolicy, mogą bardzo źle zareagować na część audycji, gdyż Marek dowodzi tam, że każda instytucjonalna religia oddala od Boga i zamyka do niego dostęp, a katolicyzm jest bardzo szkodliwy. Cóż, takie ma poglądy, co w żaden sposób nie sprawia by jego uwagi w temacie związków czy praw mężczyzn były mniej wartościowe. Są wartościowe jak cholera!

Linki

Kanał Radio Samiec na Vimeo
Kanał Radio Samiec 2 na YouTube
Forum Bracia Samcy

czwartek, 10 maja 2018

Dlaczego "wliczanie pracy opiekuńczej w domu do stażu pracy" to zły pomysł

Temat podsunął mi autor negatywnej recenzji strony facebookowej, Szymon Witewski. Zacytuję: "o wieku emerytalnym można i warto rozmawiać, tylko, że nic o tym nie piszecie (ciekawy wątek, np. to wliczanie pracy opiekuńczej w domu do stażu pracy!)".

Po pierwsze nieprawda, bo temat był.  Kobiety nie dość, że dłużej żyją, to jeszcze przechodzą na emeryturę wcześniej niż mężczyźni, znacznie dłużej zatem korzystają ze świadczeń. Dokładniejsze wyliczenia zrobił portal money.pl a ja podlinkowałem artykuł na stronie Rzecznika. Temat otwiera też listę postulatów, która pojawiała się już kilkakrotnie, w tym też na tym blogu.

Po drugie, uważam to za zły pomysł. Dlaczego?  Rozpatrzmy kilka scenariuszy.

Model "tradycyjny", czyli mężczyzna pracuje zawodowo i jedynie on utrzymuje rodzinę. Nie sposób nie zauważyć, że praca zawodowa nie jest jedynym obowiązkiem mężczyzny. W tym modelu, "pracuje" on także jako "złota rączka", kierowca, ogrodnik itp, oraz także uczestniczy w opiece nad dziećmi i ich wychowaniu. Dlaczego zatem jeden wkład w obowiązki rodzinne ma być wynagradzany, a drugi nie? (Dlaczego wynagradzenie obydwu to również zły pomysł, będzie dalej).

Model "partnerski", czyli obydwoje pracują a obowiązkami domowymi dzielą się sprawiedliwie (albo i nie, ale obydwoje akceptują taki podział). Co wówczas? Przelicznik 0,5? Przeliczanie według deklaracji małżonków, na przykład: kobieta 70%, mężczyzna 30%? A co jeśli odmiennie wyceniają swój wkład i nie są zdolni złożyć wspólnego oświadczenia? Sąd? 

Modelu "odwróconego" (kobieta utrzymuje niepracującego partnera i rodzinę) nie ma sensu omawiać, bo jest analogiczny z  tradycyjnym, jedynie nazwy płci się zmieniają.

A może tylko siedzącym w domu z dziećmi zaliczać staż pracy? Tylko co w przypadku, jeżeli osoba teoretycznie zajmująca się dziećmi zajmuje się piciem alkoholu? Grami komputerowymi? Plotkami? Siedzeniem w Internecie lub przed telewizorem? I co, jeśli pracujący partner po powrocie z pracy najpierw nadgania zaniedbania, a potem "ciągnie wózek" na froncie domowym, bo to drugie ma wszystko gdzieś? Ma mieć podwójnie liczone lata pracy, czy być dyskryminowany? A jeśli podwójnie, to co z ludźmi pracującymi na kilku etatach? No i na koniec, kto ma ocenić, jaki jest faktyczny wkład w opiekę i wychowanie?

Idźmy dalej! A co, jeśli potomstwem zajmuje się babcia, która nie osiągnęła jeszcze wieku emerytalnego? A ciocia? A starsze rodzeństwo? A bezrobotna koleżanka (o jakie cudowne pole do nadużyć i kantowania systemu!)

A jak to liczyć, jeśli dziecko uczęszcza do żłobka? Do przedszkola? Do szkoły?

Spodziewam się, jaka może być odpowiedź zwolenników. Mniej więcej w stylu, że "powinno się wliczać do stażu osobie faktycznie zajmującej sie dziećmi" i że będzie domyślne założenie, iż oświadczenia są prawdziwe.

Tylko że... Albo uznajemy, ze jest to praca, albo nie powinno być to zaliczane do stażu pracy. Skoro jest, to znowu dwie opcje: albo sankcjonujemy możliwość nieodpłatnej pracy (czyli de facto niewolnictwo), albo szukamy środków, by wypłacać wynagrodzenie. Tylko znowu: dlaczego opieka nad dziećmi jest "ważniejsza", niż na przykład dbałość o środowisko w którym żyją, czyli te męskie na ogół zajęcia typu naprawy, remonty, koszenie trawy itp.? A jeśli i to uznamy, to czy nie prościej, zamiast kulawego systemu, generującego gigantyczną biurokrację, po prostu ustanowić dochód podstawowy, za tego samego rzędu wielkości pieniądze?



wtorek, 8 maja 2018

Zostałem zauważony

W niedzielę świętowałem w dobrym humorze setne polubienie mojej strony facebookowej. Setka polubień zajęła mi prawie trzy miesiace. Po czym w ciagu dwóch dni i kilku godzin przybyło mi 48 lubiących. To zasługa ciężkiej pracy i dobrze ustawionego feeda - ze sporą liczbą newsów jestem pierwszy, więc to inni szerują moje posty. No, nie wszyscy, niektórzy znaleźli te same tematy niezależnie ode mnie i zalinkowali bezpośrednio. Powiedzmy, że w to wierzę. Natomiast z tych zszerowanych postów powchodziły nowe osoby, z których niektóre polubiły.

Ja inne strony o pokrewnej tematyce traktuję jako sprzymierzeńców, i jeśli korzystam z tego co opublikowały, to uczciwie klikam w "share post". Nie mam z tym żadnego problemu. Jestem nastawiony na cel, a tym nie jest liczba lajków u mnie, lecz dotarcie z wiedzą do jak największej liczby osób. Mam zreszta zamiar opisać wszystkie pokrewne środowiska: The Red Pill, strony pani Sabiny Gati, Męski Głos, Partię Mężczyzn (weryfikować - mieli wpadki z puszczaniem fejków), Centrum Praw Mężczyzn, forum braciasamcy.pl i inne inicjatywy Marka Kotońskiego, i pozostałe. Mało opisać - mam zamiar podkreślać dobre strony i namawiać do wspierania. We wspólnym celu.

Żeby nie było tak różowo. Prawdziwych hejterów jeszcze się (niestety?) nie dorobiłem. Natomiast zostałem zauważony przez obóz wroga, czyli feministki i tzw. "baiłorycerstwo". Wystawiono mi dzisiaj dwie jednogwiazdkowe recenzje. Obydwie żałośnie niemerytoryczne i do bólu schematyczne. :) A schemat jest zawsze ten sam: negacja ("to mężczyźni są uprzywilejowani, żadnej dyskryminacji mężczyzn nie ma") lub infantylizacja ("biedne, skrzywdzone misiaczki"). Dziękuję więc dzisiejszym recenzentom za potwierdzenie moich tez.

Na szczęście moi czytelnicy to inteligentni ludzie i nie dadzą się nabrać na takie plewy, jak świeżo założone "one purpose account" z jednym znajomym i jedną jedyną recenzją - negatywną na mojej stronie: klik.

Ja zresztą w ogóle LUBIĘ mieć oponentów, nawet celowo trzymam sobie w znajomych ludzi o skrajnie odmiennych pogladach. By poznać argumentację, inne spojrzenia, by nie zamykać się w oblężonej twierdzy żyjąc w jakiejś iluzji. Dzisiaj na przykład dostałem taki link. Po przemyśleniu stwierdzam, że rzeczywiście są to obszary, gdzie trzeba by pracować nad zmianami świadomości społecznej w stronę kobiet. Tak, widzę. Tak, przyznaję rację. Tylko że ani ten blog, ani strona FB nie są na ten temat. Prawami kobiet zajmuje sie mainstream, i tysiące stron organizacji kobiecych. A my, mężczyźni, nie mozemy liczyć na to, że media nas wyręczą, i musimy walczyć o swoje prawa sami.

"Jedyny zwycięski ruch to nie zasiąść do gry" - czyli MGTOW


Men Going Their Own Way to społeczność internetowa, wspierająca się wzajemnie w postanowieniu nie wchodzenia w związki z kobietami (a zwłaszcza nie zawierania małżeństw) i nie płodzenia potomstwa.

Nie da się precyzyjnie ustalić początków ruchu, zaczął się on gdzieś między 2001 a 2005 rokiem. Założyciele nie ujawnili prawdziwych nazwisk, znane są ich nicki: Solaris i Ragnar.

Według stanu z dziś, czyli 8 maja 2018, ruch liczy 32509 członków zarejstrowanych na domowym portalu. Ponadto istnieje on jako grupy w serwisach społecznościowych czy forach dyskusyjnych.

Według angielskojęzycznej Wikipedii, istnieje w nim 5 "poziomów świadomości". Na poziomie "0" członek ma jedynie świadomość potencjalnych zagrożeń (jest już po zażyciu "czerwonej pigułki") i wie, że propagowana przez media głównego nurtu "równość płci" to propaganda i kłamstwo. Poziom "1" to odmowa wchodzenia w długotrwałe i poważne związki (ale przygodny seks nadal jest możliwy). Poziom "2" to całkowity brak relacji seksualnych z kobietami. "3" to wycofanie się z "wyścigu szczurów". "4" to wycofanie się z życia społecznego.

MGOTW różnią się od Men's Rights Movement tym, że mając identyczną świadomość rzeczywistości (dyskryminacji finansowej i prawnej mężczyzn, bezkarności nadużywających narzędzi prawnych kobiet) wybrali nie walkę o zmianę prawa i świadomości społecznej, lecz wycofanie się. Poddali związki a niektórzy też seks jako zbyt potencjalnie niebezpieczne dla mężczyzny.

Cóż, daleki jestem od potępiania tych ludzi. ja jednak wybrałem inaczej - nie straciłem (jeszcze?) wiary w możliwość zmiany systemu.Nie sposób jednak nie widzieć, że samo istnienie zauważalnej liczebnie grupy o takich poglądach stanowi oskarżenie systemu...

poniedziałek, 7 maja 2018

Post powitalny

Dzień dobry,

serdecznie witam szanownych czytelników i czytelniczki!

Już jakiś czas temu zapowiadałem powstanie tego bloga. Ci z Was, którzy kojarzą mnie z Facebooka, mniej więcej wiedzą, skąd wziął się pomysł i jakiego rodzaju treści będę publikować.

Pozostałym , którzy trafili tu w inny sposób niż przez facebookowy profil, nieco przybliżę.

Już od dłuższego czasu (bez przesady mogę powiedzieć, że od ponad 30 lat) interesuję się zjawiskiem dyskryminacji mężczyzn. Jednakże dopiero od niedawna zacząłem publiczną działalność, mającą na celu zmianę stanu obecnego: działalność na rzecz wprowadzenia rzeczywistej równości wobec prawa.

Jeśli spytać losowego przechodnia o dyskryminację mężczyzn, najprawdopodobniej zaśmieje się głośno i zapyta, czy aby na pewno nie chodzi o dyskryminację kobiet. Przyparty do muru, być może skojarzy nierówny wiek emerytalny i niechęć sądów rodzinnych do przyznawania prawa do opieki nad dziećmi ojcom. I tylko tyle.

Tymczasem obszarów dyskryminacji jest znacznie więcej. Niedawno pytałem Rzecznika Praw Obywatelskich o działania w ośmiu kluczowych obszarach dyskryminacji. Przypomnę omówienie odpowiedzi RPO:

1. Nierówny wiek emerytalny. Rzecznik wymienił wniosek do Trybunału Konstytucyjnego z 2007 roku, a zatem wniosek poprzednika, nie swój. Zignorowany został postulat powiązania wieku emerytalnego z oczekiwaną długością życia. A szkoda, bo takie właśnie ujęcie sprawy mogłoby stanowić podstawę do ponownego zgłoszenia dyskryminacji do Trybunału Konstytucyjnego, czego Rzecznik odmawia. Jeśli obecne przepisy zostaną utrzymane, to za 28 lat (!) wiek emerytalny mężczyzn i kobiet zostanie zrównany. Co oznacza, że nawet za 28 lat mężczyźni nadal będą dyskryminowani, gdyż będą korzystać ze świadczenia znacznie krócej niż kobiety.

2. Likwidacja 6-miesięcznego terminu na zaprzeczenie ojcostwa. RPO powiązał ten temat ze skargą konstytucyjną SK 18/17, która jednakże mówi o prawach dziecka, a nie ojca. Ale niech będzie, że w tym punkcie podjął nieskuteczne działanie. Składającym skargę jest Adam Bodnar. O udziale zastępcy do spraw równości nie wspomniano, można spokojnie założyć, że go nie było.

3. Obligatoryjne dopuszczenie, jako rozstrzygającego, dowodu z testów DNA na ojcostwo we wszystkich sprawach przed sądami rodzinnymi dotyczących ojcostwa oraz wynikających z niego praw i obowiązków. Tak brzmi postulat. RPO pisze o czymś nieco innym: "o uregulowanie zasad przeprowadzania badań DNA w sprawach cywilnych i rodzinnych". Nijak nie wynika z tego obligatoryjnośc przyjęcia dowodu z badań DNA. Odpowiedź nie na temat, RPO działań nie podjął.

4. Szersze wprowadzenie opieki naprzemiennej nad dzieckiem. Znowu nie na temat, bo o wniosku o zdefiniowanie prawne terminu opieka naprzemienna. RPO dał się zbyć Ministerstwu Sprawiedliwości, któremu "nie wydaje się celowe" wprowadzenie tego terminu do prawa. I rozłożył ręce.

5. Wprowadzenie lub zwiększenie istniejących kar za fałszywe oskarżenia o gwałt, przemoc, molestowanie, a także za podanie jako ojca mężczyzny, który nim nie jest.  RPO "nie widzi potrzeby działań". Twierdzi, ze przepisy umożliwiające karanie juz istnieją. To samo kiedys mówiono o stalkingu. Istniejące przepisy są martwe, kobiety kłamią w 99% przypadków bezkarnie, a RPO "nie widzi potrzeby". No przepraszam, ale ja widzę potrzebę. Potrzebę zmiany Rzecznika.

6. Wprowadzenie wygodnych środków prawnych umożliwiających uzyskanie praw rodzicielskich przez biologicznego ojca nie będącego małżonkiem matki dziecka”. Środki prawne, które omówił RPO, nie są wygodne. W przypadku, gdyby kochanek zamężnej kobiety chciał ubiegać się o prawa rodzicielskie, musi on prosić o pomoc prokuratora. Nie może samodzielnie wnieść sprawy. System nie przewidział istnienia takiego przypadku.

7. Defeminizacja sądów rodzinnych. RPO przedstawia tezę, ze "nie wykazano związku między płcią orzekającego a decyzją w sprawach rodzinnych". Mało śmieszny ten żart. Badań, mających dokumentować bezstronność pań sędziów nie przedstawia. Jak jest, wszyscy wiemy. Rzecznik "nie widzi potrzeby" by to zmieniać, zatem opowiada się za dalszym istnieniem dyskryminacji.

8. Wprowadzenie odszkodowań za pełnienie obowiązków rodzicielskich i łożenie środków na dziecko, gdy wyjdzie na jaw, że mężczyzna nie jest biologicznym ojcem. Jest chyba oczywiste, że taki mężczyzna jest poszkodowany, i to bardzo. Stracił środki, co gorsze: stracił niemożliwy do odzyskania czas i źle zainwestowal uczucia. Został ograbiony na wszystkich możliwych polach. Jest poraniony psychicznie. Co na to RPO? A to, że taki mężczyzna może, od chwili prawomocnego wyroku, przestać łożyć na nie swoje dziecko. Tyle. Rzecznik Praw Obywatelskich uznaje, ze brak możliwości ubiegania się o zwrot wyłudzonych przez nieuczciwą kobietę środków nie jest dyskryminacją mężczyzn i nie ma zamiaru podejmować działań.

9. Inne działania w zakresie przeciwdziałania dyskryminacji męzczyzn.  Rzecznik wymienił sprawę urlopów na opiekę nad dzieckiem, brak przewijaków w męskich toaletach, oraz sprawę wrocławskiego Aquaparku. Na koniec poruszył temat ogłoszeń o pracy sugerujących płeć pracownika.

Zapomniałem zapytać o wprowadzenie kar i ewentualne zwolnienie z alimentów za każdy miesiąc, w którym druga strona uniemozliwiała lub utrudniała kontakt z dzieckiem. Ta sprawa, podobnie jak wszystkie wymienione wyżej, nie jest załatwiona.

W kolejnym wpisie postaram się omówić założenia i działalnośc grupy Men Going Their Own Way, której członkowie postanowili nie wchodzic w związki z kobietami, nie mieć dzieci i nie zawierać małżeństw.