W niedzielę świętowałem w dobrym humorze setne polubienie mojej strony facebookowej. Setka polubień zajęła mi prawie trzy miesiace. Po czym w ciagu dwóch dni i kilku godzin przybyło mi 48 lubiących. To zasługa ciężkiej pracy i dobrze ustawionego feeda - ze sporą liczbą newsów jestem pierwszy, więc to inni szerują moje posty. No, nie wszyscy, niektórzy znaleźli te same tematy niezależnie ode mnie i zalinkowali bezpośrednio. Powiedzmy, że w to wierzę. Natomiast z tych zszerowanych postów powchodziły nowe osoby, z których niektóre polubiły.
Ja inne strony o pokrewnej tematyce traktuję jako sprzymierzeńców, i jeśli korzystam z tego co opublikowały, to uczciwie klikam w "share post". Nie mam z tym żadnego problemu. Jestem nastawiony na cel, a tym nie jest liczba lajków u mnie, lecz dotarcie z wiedzą do jak największej liczby osób. Mam zreszta zamiar opisać wszystkie pokrewne środowiska: The Red Pill, strony pani Sabiny Gati, Męski Głos, Partię Mężczyzn (weryfikować - mieli wpadki z puszczaniem fejków), Centrum Praw Mężczyzn, forum braciasamcy.pl i inne inicjatywy Marka Kotońskiego, i pozostałe. Mało opisać - mam zamiar podkreślać dobre strony i namawiać do wspierania. We wspólnym celu.
Żeby nie było tak różowo. Prawdziwych hejterów jeszcze się (niestety?) nie dorobiłem. Natomiast zostałem zauważony przez obóz wroga, czyli feministki i tzw. "baiłorycerstwo". Wystawiono mi dzisiaj dwie jednogwiazdkowe recenzje. Obydwie żałośnie niemerytoryczne i do bólu schematyczne. :) A schemat jest zawsze ten sam: negacja ("to mężczyźni są uprzywilejowani, żadnej dyskryminacji mężczyzn
nie ma") lub infantylizacja ("biedne, skrzywdzone misiaczki"). Dziękuję
więc dzisiejszym recenzentom za potwierdzenie moich tez.
Na szczęście moi czytelnicy to inteligentni ludzie i nie dadzą się nabrać na takie plewy, jak świeżo założone "one purpose account" z jednym znajomym i jedną jedyną recenzją - negatywną na mojej stronie: klik.
Ja zresztą w ogóle LUBIĘ mieć oponentów, nawet celowo trzymam sobie w znajomych ludzi o skrajnie odmiennych pogladach. By poznać argumentację, inne spojrzenia, by nie zamykać się w oblężonej twierdzy żyjąc w jakiejś iluzji. Dzisiaj na przykład dostałem taki link. Po przemyśleniu stwierdzam, że rzeczywiście są to obszary, gdzie trzeba by pracować nad zmianami świadomości społecznej w stronę kobiet. Tak, widzę. Tak, przyznaję rację. Tylko że ani ten blog, ani strona FB nie są na ten temat. Prawami kobiet zajmuje sie mainstream, i tysiące stron organizacji kobiecych. A my, mężczyźni, nie mozemy liczyć na to, że media nas wyręczą, i musimy walczyć o swoje prawa sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz